Twoje spojrzenie powoli prześlizgiwało się po moim ciele. Pod jego wpływem czułam się bezbronna, ale również dziwnie pobudzona. Było mi gorąco, ale przy innych ludziach wokół, a zwłaszcza w jej obecności, nie odważyłam się, by bardziej rozpiąć białą koszulę, spod której wyłaniała się czarna koronka. Pragnęłam, byś to Ty, swoimi szczupłymi palcami dokończył dzieła. Chciałeś tego. Widziałam to. Byłeś bardzo śmiały, a ja nie wiedziałam, jak mam to interpretować. Przecież nie byłeś sam... Poczułam zazdrość, gdy nachyliła się nad Tobą, by szeptać Ci do ucha czułe słówka. Coś ukuło mnie w sercu, ale szybko zdusiłam w sobie to uczucie. Bo ja nie miałam prawa tego czuć. Przecież prawie się nie znaliśmy. Upiłam łyk zimnego piwa pragnąc ostudzić szalejące we mnie emocje. Doprowadziłeś mnie do przedziwnego stanu. Nie spodziewałam się go dziś poczuć. Bo byłam pusta, nic mnie nie cieszyło. W pewnym sensie cierpiałam przez innego mężczyznę, a Ty swoją obecnością i swoim spojrzeniem oderwałeś mnie od myślenia o nim. Byłam Ci za to wdzięczna. Zmaltretowałam w dłoniach słomkę od piwa, gdy jej usta musnęły Twoje ucho. Nie znałam jej za dobrze, ale zazdrościłam jej, że w tej chwili, w tej sekundzie, ma Cię przy sobie. Że może Cię dotykać. Że może Cie poczuć. Twoje spojrzenie... Zachłysnęłam się powietrzem. Ona mówiła do Ciebie, pragnęła zwrócić na Ciebie swoją uwagę, ale Ty... Co Ty najlepszego zrobiłeś? Spojrzałeś przez jej ramię prosto na mnie. Twoje spojrzenie mnie obnażyło. Podjęłam tę grę, nie przerwałam kontaktu wzrokowego. Twoje oczy Cię zdradziły. Chciałeś mnie. A ja chciałam Ciebie. Parzyłeś mnie. Doprowadziłeś mnie do ruiny. Byłeś perfidny. Czego ode mnie chciałeś? Twoje spojrzenie miało wielką moc. Poczułam gorąc. Mrowienie na ciele. Pokusę, by zrobić coś szalonego. Ale ja nie byłam odważna. Równocześnie odwróciliśmy głowy, jak dzieci przyłapane na robieniu zabronionych rzeczy. Zwilżyłam usta imbirowym sokiem, a Ty oblizałeś swoje po wypiciu kolorowego drinka. Nagle wstałeś. Szedłeś powoli, niespiesznie. Zmierzyłeś mnie wzrokiem, przeczesałeś swoje uroczo rozczochrane włosy. Postawa Twojego ciała wręcz krzyczała, że mnie pragniesz. Spojrzałam na nią. Niczego nieświadoma odgarniała niebieskie pasemka, zaśmiewała się z żartów przyjaciółek. Podjęłam decyzję w ułamku sekundy. Poprawiłam zakręcone pod wpływem deszczu włosy i ruszyłam za Tobą. Nie było to mądre. Ja nie byłam mądra. Szłam na stracenie. Spotkaliśmy się przy łazienkach. Męskiej i damskiej. Nasze spojrzenia się przeciągały. My przeciągaliśmy strunę. Ty ją przeciągałeś. Mocno chwyciłeś mój nadgarstek w swoją dłoń. Przestałam oddychać. Poszłam za Tobą. Kabina była wystarczająca. Pchnąłeś mnie, podniosłeś moje ręce do góry i zamknąłeś je w mocnym uścisku. Wyrywałam się do Ciebie. Pragnęłam Twoich dłoni, Twoich palców, Twoich ust. Byłam skończona. Drżałam. Wyczuwałam również Twoje drżenie. Ty ryzykowałeś. Miałeś ją, miałeś swoją małą rodzinę, swój poukładany świat. Ja nie miałam nikogo, nie miałam niczego, oprócz nie zaręczynowego pierścionka zdobiącego mój serdeczny palec. Wiem, że go widziałeś. Gdybyś tylko wiedział, że jest bezwartościowy. Że pełni tylko ozdobną funkcję. Zmiażdżyłeś moje usta swoimi. Nie zdążyłam zareagować. Oddałam pocałunek bez zastanowienia. Napięcie, które kumulowało się w nas od początku wieczoru w końcu znalazło ujście. Twoje usta były gorączkowe, smakowały alkoholem i pomarańczą. Napierałeś na mnie, a ja wyginałam się coraz bardziej w Twoją stronę. Byłam ciekawa, czy posuniesz się dalej. Gdybyś to zrobił, już nie byłoby odwrotu. Pozwoliłam Ci przejąć nade mną kontrolę. Gryzłeś moją szyję, wpijałeś się w nią jak wygłodniały, spragniony wampir. Nękająca Cię koronka czarnego stanika w końcu zaspokoiła Twoje żądze, gdy zamaszyście i gwałtownie rozpiąłeś guziki koszuli i rozwiązałeś supełek. Twoje oczy zamgliły się od pożądania. Ściągnęłam przez głowę Twoją szarą koszulkę. Byłeś szczupły, ale umięśniony. Nieco onieśmielona pozwoliłam swoim dłoniom sunąć po Twoim ciele. Po Twoim brzuchu. Gładziłam napięte mięśnie. Westchnąłeś w moje usta. Wyczułam Twoje podniecenie. Posmakowałam Cię. Kiedy Ty podniosłeś się z kolan, moje postrzępione spodenki wołały o pomoc. Koronka moich czarnych majtek w niczym Ci nie przeszkadzała. Twoje gorące spojrzenie. Moja zgoda. Wszedłeś we mnie mocno, zdecydowanie, gwałtownie. Stłumiłam ból w Twoich ustach. Twoje jęki go zagłuszyły. Znaleźliśmy rytm, który był tylko nasz. Całowaliśmy się, dawaliśmy sobie rozkosz. Objęłam Cię ciaśniej, bo bałam się, że spadnę w przepaść. W otchłań. Trzymałeś mnie kurczowo, zwiększałeś ruchy. To było szybkie i agresywne. Może trochę czułe, gdy gładziłeś kciukiem mój rozpalony policzek. Doszłam z Twoim imieniem na ustach. Ty zanurzyłeś twarz w moich włosach. Ubraliśmy się. Spojrzeliśmy na siebie. Odwróciłam wzrok, bo poczułam palące pod powiekami łzy. Twoja twarz wyrażała rezygnację i coś jeszcze. Nagle zdałeś sobie sprawę z tego, co zrobiłeś. Wyszedłeś pierwszy, bym to ja musiała przejąć na siebie Twój wstyd. Gdy wróciłam siedziałeś obok niej. Nie docierało do Ciebie ani jedno jej słowo. Ale ja wiedziałam, co to oznacza dla mnie. Ty wróciłeś do niej. Jutro wrócisz z nią do swojego domu. Do Waszego psa. Do swojej małej rodziny. Przekręciłam na palcu nic nieznaczący pierścionek z granatowym oczkiem. Kiedy Ty włożysz na jej palec prawdziwy?
***
Witam!